W sobotnie popołudnie 12 października Antares Zalasewo udał się do Puszczykowa, by powalczyć o ligowe punkty z miejscowym Lasem.
Sytuacja zalasewian w lidze w ostatnich tygodniach ewidentnie wymknęła się spod kontroli, a kolejne porażki, kontuzje i wykluczenia nie wpływały pozytywnie na morale zespołu. Antares na finiszu rundy jesiennej jak tlenu potrzebuje punktów, aby na dobre nie zakotwiczyć w strefie spadkowej. W ośmiu kolejkach Antares wygrał tylko raz – 3:1 u siebie w czwartej kolejce z Pogromem Luboń. Reszta spotkań to mniej lub bardziej spektakularne wpadki. O ile początek sezonu był piłkarsko dobry, a brakowało przede wszystkim skuteczności, o tyle ostatnie tygodnie to już najczęściej gotowy materiał na książkę pod tytułem „Co zrobić na boisku, żeby nie wygrać meczu?”.
Przed sobotnim pojedynkiem Las wyprzedzał Antares o sześć punktów, a w tabeli był zaledwie o dwie pozycje wyżej. Ciężar gatunkowy tego spotkania był więc dla ekipy z Zalasewa ogromny. Pogoda i świetnie przygotowana murawa zachęcały do dobrej gry, chociaż z drugiej strony Antares przybył do Puszczykowa bez wielu ważnych ogniw z ostatnich tygodni. Z powodu kartek pauzowali Andrzejewski i Kramer, kontuzje wykluczyły Bączyka i Białacha, a Przybył, Skowroński i Michał Adamski nie mogli pojawić się ze względów osobistych. Do tego choroba pozwoliła Lutomskiemu wytrzymać na boisku tylko do 34 minuty. Z pozytywnych wieści ucieszyły nas z kolei powroty po długiej przerwie Krzysztofa Marciniaka i Sowińskiego.
Niestety pierwsza połowa w wykonaniu Antaresu była katastrofalna. Zalasewianie w zasadzie nie stworzyli żadnej groźnej akcji. Jedynie na początku meczu z boku pola karnego rywali piłkę odebrał Mężyński i oddał strzał z ostrego kąta, również ten sam zawodnik w 14 minucie kopnął w światło bramki z ponad 30 metrów i było to wszystko, jeśli chodzi o poczynania ofensywne gości. Antares był wolny, ślamazarny, mało ruchliwy, niedokładny, chaotyczny, słaby fizycznie, mało waleczny, popełniający wiele kiksów, nieskoncentrowany, bojaźliwy, niezdecydowany i niemiłosiernie cierpiący na brak jakiegokolwiek pomysłu na grę… Uff…
Dobrze wyglądali za to gracze z Puszczykowa, którzy co chwilę znajdowali się pod polem karnym zalasewian i oddawali sporo groźnych strzałów z dystansu. Już na samym początku meczu bierność Bednarczyka wobec piłki posłanej w pole karne mogli wykorzystać gospodarze, ale na szczęście nie zdołali zakończyć akcji strzałem. W 7 minucie po dalekiej wrzutce z 40 metrów piłka przeleciała całą długość pola karnego i zatrzymała się na słupku bramki strzeżonej przez Pyrzyńskiego.
W 30 minucie wszystkie grzechy zalasewian zmaterializowały się w postaci akcji, po której padła jedyna bramka w pierwszej połowie. Po wybiciu piłki przez Pyrzyńskiego biernie zachowali się środkowi pomocnicy Antaresu i pozwolili ze spokojem przejąć piłkę gospodarzom. Tuż przed polem karnym za dużo swobody rywalowi pozostawili środkowi obrońcy, a Balicki pozostawił bez krycia napastnika, który otrzymał podanie, przyjął piłkę i oddal lekki, ale mierzony strzał przy dalszym słupku. Las w końcu objął zasłużone prowadzenie. W 34 minucie wspomnianego wcześniej Lutomskiego zmienił Makowski. Jeszcze przed przerwą świetną interwencją w sytuacji sam na sam popisał się Pyrzyński, a 1:0 po 45 minutach to był najniższy wymiar kary dla przyjezdnych.
Po zmianie stron zobaczyliśmy zupełnie inny Antares, a i sam mecz był dużo ciekawszym widowiskiem. Sporo ożywienia i jakości w ofensywie wniósł wprowadzony za Mężyńskiego Zadencki. Zwiastunem nadchodzących sytuacji bramkowych był rzut wolny Marciniaka z ok. połowy boiska, tradycyjnie zmierzający pod poprzeczkę bramki przeciwnika – tym razem minimalnie niecelnie. Grę zaczął napędzać ofensywny kwartet Zadencki, Reich, Sowiński, Nazarevych, wspierany znakomitymi stałymi fragmentami Biernaczyka i walecznym młodym Makowskim. W 51 minucie Nazarevych prostopadłym podaniem próbował uruchomić Reicha, na posterunku był jednak bramkarz. Cztery minuty później zalasewianie byli najbliżej wyrównania. Piłkę przejął Zadencki, podał do Sowińskiego, a ten posłał w bój Nazarevycha, który przegrał pojedynek z bramkarzem rywali. Po rzucie rożnym bardzo dobrze z dystansu uderzał jeszcze Sowiński, w odpowiedzi na co… Las podwyższył prowadzenie. Otwarta lewa strona Antaresu sprowokowała długie prostopadłe podanie, do piłki wybiegł Pyrzyński, ale został przelobowany, a Bednarczyk z Marciniakiem nie zdołali dogonić futbolówki nim ta wpadła do siatki.
Ekipa z Zalasewa dalej starała się atakować, uderzali Reich i technicznie Zadencki, ale obie próby były niecelne. Dopiero w 62 minucie padła bramka kontaktowa. Najpierw Sowiński uruchomił prostopadłym zagraniem Nazarevycha, na linii pola karnego interweniował goalkeeper Lasu, a piłkę przejął Reich i wycofał na 30 metr do Zadenckiego, który świetnym technicznym strzałem pod poprzeczkę wlał nadzieję w serca gości. Chwilę później mógł być remis, kolejny dobrze bity rzut wolny z boku boiska Biernaczyka, a do wybitej piłki dopadł Sowiński i znowu przymierzył z dystansu. W tej samej akcji zalasewianie dwukrotnie domagali się odgwizdania rzutu karnego, najpierw po zagraniu ręką, a potem bo faulu na Zadenckim. Ostre protesty z ławki rezerwowych żółtymi kartkami przypłacili Dawid Malicki i Lutomski, który będzie musiał pauzować za tydzień.
Upragnione wyrównanie nadeszło w 72 minucie. Sowiński podał przed pole karne do Makowskiego, ten zgrał do Reicha, a „Adi” rozszerzył grę na lewo do Biernaczyka, który spod linii końcowej, mimo asysty obrońcy, lewą nogą idealnie dośrodkował do Nazarevycha. Ukrainiec dołożył tylko głowę i mieliśmy 2:2! Niestety 3 minuty później Puszczykowo znowu wyszło na prowadzenie, po strzale z pola karnego. Antares nie złożył jednak broni, na plac gry weszli Winkowski i 17-letni Brylewski. Nie minęły kolejne 2 minuty, a znowu mieliśmy wyrównanie. Groźną wrzutkę Bernaczyka prawie przeciął Nazarevych, czym zmylił bramkarza, a odbitą piłkę dobił w zamieszaniu Zadencki. 3:3!
Oba zespoły do końca walczyły o pełną pulę, a punkt dla Antaresu uratował w 85 minucie Pyrzyński, znakomicie broniąc w groźnej sytuacji. W samej końcówce zalasewianie również mieli szanse, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale brakowało dokładnego ostatniego podania. Mecz zakończył się jednak podziałem punktów, z którego mimo wszystko bardziej zadowoleni powinni być goście.
Za tydzień w niedzielę 20 października o godz. 18:00 Antares zagra w Swarzędzu z Piastem Łubowo.